W ostatnich dyskusjach na temat depenalizacji posiadania narkotyków, zarówno tych populistycznych, politycznych, jak i naukowych, niezmiennie na pierwszym planie stawia się marihuanę. Odnoszę wrażenie, że marihuana stała się swoistym „ministrem propagandy” czy „rzecznikiem prasowym” narkotykowej rewolucji.
Co by się nie działo w kwestii dyskusji o narkotykach i zdrowiu, prawie, penalizacji, wolności jednostki i liberalizacji, zawsze punktem zapalnym i trudnym jest temat marihuany. Marihuana stała się przykładem rozbijania tradycyjnych, konserwatywnych poglądów na temat narkotyków. Coraz więcej autorytetów świata nauki głośno wypowiada się na temat legalizacji tej substancji. Te głosy przyzywane są jak zaklęcia przez młodych zwolenników i użytkowników marihuany. Przytacza się przykłady zastosowania medycznego, a porównując „zioło” do alkoholu, wręcz ukazuje się jego dobre, pokojowe i relaksujące cechy. A przecież wiedząc o tym, jak alkohol niszczy ludzi, ich zdrowie i rodziny, można by zastanawiać się raczej, dlaczego nie ma oddolnej inicjatywy, żeby alkohol zdelegalizować lub ograniczyć jego dostępność. Zmierzamy jednak ku temu, aby człowiekowi otworzyć dostęp do nowych możliwości odczuwania innych stanów świadomości.
Pracując z młodymi ludźmi uzależnionymi m.in. od marihuany, słucham ich argumentów, widzę ich sposoby rozumowania i pojmowania świata, poziom świadomości swoich potrzeb, celów, wyznawanych wartości. Patrząc na nich, nie mogę oprzeć się wrażeniu, ile jednak w nich impulsywności, sprzeczności, niekonsekwencji…
Dlatego postanowiłem podzielić się swoimi obserwacjami z kilkunastoletniej praktyki terapeutycznej. Nie chcę, aby było to odebrane jako jedyna prawda i na pewno nie chcę być rzecznikiem wszystkich terapeutów. To mój punkt widzenia, wynikający z pracy z osobami, które na skutek problemów życiowych, kryzysów emocjonalnych i problemów społecznych trafiły do poradni czy do gabinetu terapeutycznego po pomoc. Zdaję sobie również sprawę z tego, że ogromna rzesza użytkowników marihuany do poradni nie trafia, podobnie jak zdecydowana większość osób pijących alkohol. Niech więc to będzie tylko głos w dyskusji na temat tez i hipotez „za i przeciw” marihuanie.
Gdyby jednak ten artykuł czytał ktoś, kto wie niewiele lub nic nie wie na temat marihuany, zaczynam od podstaw.
Czym jest marihuana?
Marihuana jako substancja psychoaktywna to wysuszone liście oraz szczyty kwiatowo-nasienne konopi indyjskich. Do produkcji zazwyczaj używa się kwiatostanów niezapylonych roślin żeńskich, ponieważ tam znajduje się najwięcej substancji psychoaktywnych. Związek uzależniający i powodujący tzw. haj to występująca w marihuanie Delta-9 Tetrahydrokanabinol (THC). Jego ilość waha się od kilku do 25-30% w zależności od warunków hodowli.
Natomiast sama żywica czystych konopi zawiera dodatkowo ponad sześćdziesiąt różnych substancji psychoaktywnych. Nazwy slangowe i potoczne stosowane przez użytkowników marihuany to m.in.: ziele, zioło, zielsko, trawa, grass, ojciec, tata, skun, joint itp.
Haszysz to z kolei odpowiednio spreparowana żywica krzewu konopi z tych samych partii co marihuana, ale dodatkowo połączona lepiącą masą, np. woskiem lub klejem. W ten sposób otrzymaną masę formuje się w postaci twardych tabliczek, pasków, czasem kulek przypominających pieprz.
Sposoby zażywania
Marihuanę głównie się pali. Najczęściej używa się do tego szklanej lufki (tzw. fifki), ogólnodostępnej, znanej m.in. większości palaczy papierosów bez filtra. Rozszerzony koniec fifki nabija się suszem marihuany i podpala, zaciągając się dymem, który jest przetrzymywany w płucach od kilku do kilkunastu sekund. Taki sposób zaciągania się nazywany jest buchem.
Drugą popularną formą palenia jest palenie skrętów, czyli tzw. jointów, blantów, gibonów. Zdarza się również, że użytkownicy zafascynowani pierwszymi wrażeniami wynikającymi ze stosowania marihuany, palą ją w fajkach wodnych, tzw. sheeshach, urządzeniach kupowanych w krajach muzułmańskich, w których zgodnie z tamtejszą tradycją pali się mieszanki ziołowe lub tytoń smakowy.
Odpowiednikiem tej formy palenia u osób mniej zamożnych jest palenie marihuany w tzw. bongach, czyli urządzeniach działających na zasadzie fajek wodnych wykonanych z butelek plastikowych po napojach. Istnieje też możliwość zażywania THC w produktach spożywczych, np. ciastkach z haszyszem lub pizzy. Jest to jednak sposób rzadko u nas stosowany.
Działanie marihuany
Zażywanie marihuany i haszyszu powoduje wzrost ciśnienia krwi, przyspieszenie tętna, wysuszenie śluzówek jamy ustnej, czasami ataki kaszlu, przekrwienie gałek ocznych, spojówek, niekiedy obrzęk powiek, pocenie się, zwiększenie apetytu, bóle i zawroty głowy, zaburzenia koordynacji ruchowej, uwagi i możliwości uczenia się, zaburzenia pamięci i ogólnie gorszą sprawność psychofizyczną (wzrost urazowości).
Od osoby będącej pod wpływem marihuany można wyczuć słodkawą woń oddechu, włosów i ubrania. Ma ona zwiększone łaknienie, apetyt na słodycze, zaburzenia koordynacji ruchowej, wzrokowej, zaburzenia odczuć związanych z własnym ciałem.
W pierwszej fazie działania marihuany pojawia się euforia, wesołość i beztroska, gadatliwość, słowotok. Występują napady śmiechu, które obserwatorowi mogą się wydać nieuzasadnione. Ta wesołość jest przez użytkowników tego narkotyku najbardziej pożądanym efektem. W następnej fazie dochodzi do zrelaksowania się i wyciszenia, wrażenia oderwania od codzienności, osiąga się stan błogości. Z powodu euforyzującego, pozytywnego działania wielu użytkowników marihuany uważa ją za substancję „pokoju”, miłości i błogostanu. Potem następuje faza tzw. izolacji, objawiająca się sennością, lekkim otępieniem, apatią, spadkiem aktywności, zaburzeniami kontroli czasu.
Przedawkowanie
W swojej kilkunastoletniej praktyce terapeutycznej nie spotkałem się ani nie słyszałem o śmiertelnym przedawkowaniu marihuany. Nie znalazłem też żadnych informacji na ten temat w literaturze. Uważam więc, że przedawkowanie jest praktycznie niemożliwe. Istnieją badania, które teoretycznie taką możliwość uwzględniają, np. spalenie ponad 3 kg suszu w ciągu 24 godzin. Oczywiście nie można tutaj bagatelizować tego, że marihuana może być bezpośrednią przyczyną zgonu np. w wypadku drogowym czy śmierci samobójczej.
Czas działania marihuany
Tutaj sytuacja może być bardzo zróżnicowana, w zależności od stopnia zaawansowania uzależnienia. Z biegiem czasu i systematycznego palenia marihuany pożądany efekt euforyczny staje się coraz krótszy i można powiedzieć, że wręcz zanika.
W przypadku osób, których staż palenia marihuany wynosi do trzech lat, można powiedzieć, że:
faza euforii i wesołości trwa u nich od 0,5 do 1 godziny;
faza relaksacji ok. 1-2 godziny;
faza izolacji ok. 2-3 godziny.
Łączny czas działania marihuany na psychikę człowieka wynosi ok. 5-6 godzin. W tym okresie z całą pewnością marihuana wpływa na zachowanie, odczucia, myślenie i sprawność motoryczną. Oczywiście nie dotyczy to innych skutków negatywnych wynikających z nadużywania i uzależnienia.
Jeśli chodzi o czas działania marihuany u osób uzależnionych, palących marihuanę ponad trzy lata, systematycznie, codziennie, to zaobserwowałem u nich następujące zjawiska:
- faza euforii zanika niemal całkowicie;
- faza relaksacji pojawia się w zasadzie jako pierwsza i trwa o wiele krócej niż u okazjonalnych użytkowników – do 1 godziny;
- faza izolacji staje się głównym etapem, ale również trwa krócej, bo ok. 2 godziny.
Efekt działania marihuany u uzależnionych palaczy trwa nie dłużej niż 3 godziny, dlatego następuje chęć jego powtórzenia poprzez palenie 3-5 razy dziennie.
Badacze zaobserwowali również, że marihuana pozostaje w organizmie człowieka przez bardzo długi czas. Działa znacznie dłużej (od sześciu tygodni do sześciu miesięcy) niż trwa spowodowany przez nią efekt bezpośredni. W pierwszym tygodniu po zażyciu marihuany zaledwie połowa substancji wydalana jest przez organizm. Marihuana rozpuszcza się w tłuszczach, natomiast nie rozpuszcza się w wodzie. Raz dostawszy się do komórki, nie zostaje wydalona – jak inne narkotyki – za pośrednictwem układu krwionośnego, lecz w niej pozostaje. Po zapaleniu marihuany, odurzenie po pewnym czasie zanika, co wcale nie znaczy, że ustało szkodliwe działanie marihuany. Stan ten nie powoduje zakłócenia koordynacji, ale mimo pozornej sprawności, mózg nadal nie funkcjonuje prawidłowo.
Wykrywanie w organizmie
W aptekach dostępne są testy na obecność THC w moczu. Marihuana utrzymuje się w organizmie do trzech tygodni. Żeby test był miarodajny, należy go odpowiednio przeprowadzić. Dostępne są również testy na obecność marihuany w ślinie (wykrywają kanabinole do 4-5 godzin od zapalenia), które stosuje przede wszystkim policja do badania kierowców. Zawartość THC w organizmie można również zbadać za pomocą pobranej próbki krwi oraz włosów, co może dać informację o używaniu substancji nawet na wiele miesięcy przed badaniem.
Badania włosów umożliwiają określenie przybliżonego czasu, w którym doszło do zażycia narkotyku oraz eliminują efekt kontaminacji zewnętrznej. W ostatnich latach postęp technik analitycznych wyeliminował jedną z podstawowych wad – wyniki fałszywie pozytywne stwierdzone na przykład po przebywaniu w pomieszczeniu, w którym palono narkotyk (dotyczyło to głównie związków THC obecnych w przetworach konopi). Oznaczanie obecności metabolitów związków daje obecnie w badaniach włosów jednoznaczną odpowiedź.
Skutkiem nadużywania THC może być:
- uzależnienie;
- syndrom amotywacyjny;
- drażliwość i wzrost agresji;
- problemy z koncentracją i pamięcią;
- urojenia prześladowcze (psychozy);
- zaburzenia schizoidalne (schizofrenia).
Uzależnienie
Według Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Przyczyn Zgonów ICD-10 sformułowano diagnozę określania zaburzeń psychicznych i behawioralnych związanych z używaniem substancji psychoaktywnych. Podczas diagnozowania uzależnienia należy więc uwzględniać grupę zjawisk fizjologicznych, behawioralnych i poznawczych wskazujących, iż spożywanie określonej substancji uzyskało u jednostki przewagę, a nawet pierwszeństwo wobec innych zachowań, które wcześniej miały duże znaczenie. Podstawowym objawem charakteryzującym zespół uzależnienia jest silne pragnienie zażywania danej substancji Można również zaobserwować, że zażycie danej substancji po pewnym okresie abstynencji prowadzi do ponownego ujawnienia się pozostałych cech zespołu uzależnienia o spotęgowanym nasileniu.
W ICD-10 zespół uzależnienia od kanabinoli występuje pod numerem kodu F.12.2.
Regularne palenie marihuany, podobnie jak systematyczne i intensywne zażywanie różnych substancji o działaniu euforyzującym, może prowadzić do zespołu uzależnienia. Choć przez długi czas było to przedmiotem sporów naukowców, to obecnie istnieje szereg informacji potwierdzających występowanie zespołu uzależnienia od kanabinoli, zgodnego z objawami klinicznymi charakterystycznymi dla innych substancji. O uzależnieniu możemy mówić wówczas, jeśli w ciągu ostatnich 12 miesięcy zaistniały co najmniej trzy z sześciu wymienionych zjawisk:
Silne pragnienie lub poczucie przymusu zażycia marihuany (kanabinoli).
Trudności w kontrolowaniu zachowania związanego z paleniem marihuany (rozpoczynanie, kończenie, ilość i częstotliwość zażywania).
Fizjologiczne objawy stanu odstawienia występujące w chwili, kiedy zażywanie kanabinoli zostało przerwane lub zmniejszone, objawiające się specyficznym dla THC zespołem abstynencyjnym oraz ponownym zażywaniem kanabinoli lub środka zastępczego w celu złagodzenia lub uniknięcia objawów abstynencyjnych (drażliwość, nerwowość, zaburzenia snu, koncentracji, niepokój, lęki, pocenie się, zaburzenia rytmu pracy serca, nudności itp.).
Stwierdzenie tolerancji (potrzeby zażywania zwiększonej dawki THC w celu osiągnięcia efektów uprzednio osiąganych za pomocą mniejszych porcji/dawek).
Zaniedbywanie innych źródeł przyjemności, potrzeb czy zainteresowań z powodu zażywania kanabinoli, zwiększenie czasu potrzebnego do zdobycia marihuany lub do usuwania skutków jej działania.
Zażywanie substancji pomimo dowodów jej szkodliwości, np. psychozy, lęki, stany depresyjne, syndrom amotywacyjny, uszkodzenia funkcjonowania poznawczego związane z kanabinolami (pamięć, koncentracja) – w tym przypadku należy rozpoznać, czy zażywający był (lub mógł być) świadomy natury i zakresu tych szkód.
Istotą uzależnienia jest zatem fakt, iż jednostka – mimo takich szkód – nadal zażywa daną substancję, a kiedy postanawia przestać, próby abstynencji kończą się niepowodzeniem.
Syndrom amotywacyjny
Nie znalazłem dowodów naukowych, które by jednoznacznie określały marihuanę jako predyktora syndromu amotywacyjnego. Badania nie zaprzeczają też tezie, że marihuana, systematycznie używana jako narkotyk, może taki syndrom wywołać. Syndrom amotywacyjny u użytkowników marihuany jako narkotyku zdecydowanie wiodącego, objawia się przede wszystkim zanikiem woli (abulia) do wykonywania najprostszych czynności życiowych. Uzależnieni pozostają w marazmie, wykazując pobudzenie jedynie w chwili chęci zdobycia narkotyku. Osoba uzależniona traci zainteresowanie dla jakichkolwiek czynności, jest bezwolna i apatyczna. Większość czasu spędza w półśnie, sprawia wrażenie otępiałej emocjonalnie. Ma kłopoty z koncentracją, a ponadto wykazuje zaburzenia moralne, inne intrapsychiczne i społeczne. Większość moich pacjentów, palących regularnie marihuanę, wykazywała wiele cech syndromu amotywacyjnego, które utrzymywały się nawet w okresie abstynencji. Pozwala to mi przypuszczać, że zaburzenia te mogą przybierać postać trwałą i chroniczną. W okresie czynnego palenia marihuany syndrom amotywacyjny charakteryzował się następującymi objawami:
- problemy w szkole, w pracy;
- absencja (wagary);
- wyrzucenie ze szkoły, pracy (porzucenie);
- poczucie nudy, pustki, bezsensu;
- niechęć, apatia;
- brak aktywności fizycznej, intelektualnej;
- zaniedbanie/porzucenie hobby, zainteresowań;
- poczucie bezradności;
- epizody depresyjne;
- zobojętnienie.
W okresie leczenia, mimo podejmowanych prób zwiększania aktywności, poprawy funkcjonowania społecznego i wydłużenia czasu abstynencji, okresowo powracały stany braku woli, niepewność, brak wiary w siebie, poczucie bezradności i apatia.
Drażliwość i wzrost agresji
Większość moich pacjentów, szczególnie młodych osób w okresie adolescencji, wykazywała większą drażliwość i wrażliwość na bodźce zewnętrzne.
Labilność emocjonalna sprawiała, że osoba nadużywająca kanabinoli, w wypadku utrudnionego dostępu do narkotyku, bardzo łatwo wpadała w stany pobudzenia emocjonalnego, którego powodem mogło być cokolwiek, np. pytanie rodzica „jak tam w szkole” lub „czy wyniosłeś śmieci”.
Z reguły stany wybuchowości lub agresji pojawiały się w okresie abstynencji (nie pod wpływem marihuany) lub w czasie objawów głodu psychicznego i silnej wewnętrznej potrzeby zapalenia marihuany. Dlatego też konieczność uzyskania pieniędzy na narkotyk lub jakaś przeszkoda utrudniająca dostęp do narkotyku powodowały natychmiastowe wzburzenie. Jeśli uzależnienie od marihuany jest dalece zaawansowane, może dochodzić do agresji słownej, niszczenia przedmiotów czy sprzętów. Jeśli jednak następował kontakt z marihuaną, stan ten ulegał natychmiastowej zmianie, następowało uspokojenie i ukojenie.
Jednak silna psychiczna potrzeba i pragnienie zapalenia THC może powodować zachowania agresywne.
Jeśli chodzi o dorosłych użytkowników marihuany o ustabilizowanej sytuacji życiowej (praca, rodzina), bardzo rzadko zdarzały im się napady agresji fizycznej; z reguły była to agresja słowna, cynizm i złośliwość wobec partnera, który ograniczał lub chciał ograniczyć kontakt z marihuaną.
Problemy z koncentracją i pamięcią
Większość moich pacjentów, którzy systematycznie palili marihuanę, skarżyła się na problemy z koncentracją i pamięcią. Jeśli chodzi o uczenie się, problemem było przede wszystkim skupienie się i rozumienie czytanego tekstu, np. wielokrotne powracanie do przeczytanego materiału, problemy w logicznym myśleniu przy rozwiązywaniu zadań matematycznych. Osoby, które prowadziły pojazdy mechaniczne będąc pod wpływem marihuany, miały trudności z koncentracją oraz zaburzony instynkt samozachowawczy (np. nadmierna prędkość, podejmowanie ryzyka, nieprawidłowe wyprzedzanie), doświadczały „urwania filmu” – np. nie pamiętały przejechania określonego odcinka drogi (dziwiły się, że już go przejechały, nie pamiętały mijania charakterystycznych miejsc, budynków czy skrzyżo
Charakterystyczne dla użytkowników kanabinoli jest również wykazywanie zaburzeń pamięci tzw. świeżej, czyli brak możliwości chronologicznego sprawozdania wydarzeń z ostatnich kilku dni czy nawet godzin. Mylne podawanie czasu i miejsca zdarzenia, mylenie dat, dni tygodnia, niemożność określenia stanu pogody, pory dnia itp.
Urojenia prześladowcze i psychozy
To kolejne objawy dotyczące szacunkowo ok. 60% moich pacjentów nadużywających THC. W okresach pomiędzy braniem marihuany pacjenci mogą odczuwać niepokój, lęk i niepewność. Wiele rzeczy zaczyna wzbudzać ich podejrzliwość, zaczynają nadinterpretowywać fakty. Mówią, że są podejrzewani, obserwowani czy śledzeni, zazwyczaj przez znajomych i kolegów. Z czasem podejrzenie o takie zachowania przenoszą na bliskich, rodziców czy współmałżonków. Swoim zachowaniem starają się zmylić „obserwatorów”, „śledzących” czy „wynajętych detektywów”. Jeśli ktoś ma długi u dilerów, obawia się wyjść z domu, nie chce iść do szkoły czy do pracy z obawy, że na ulicy zostanie złapany i wywieziony do lasu.
Jeśli urojenia nasilają się w wyniku kontynuacji palenia marihuany, pojawiają się problemy ze snem, koszmary, lęki i obawy o swoje życie, częste zmiany numeru telefonu komórkowego, adresów mailowych, sprawdzanie, rozkręcanie sprzętów w poszukiwaniu podsłuchów.
Zaburzenia schizoidalne (schizofrenia)
Po raz pierwszy zwróciłem uwagę na ten problem kilka lat temu, kiedy jeden z pacjentów uzależnionych od marihuany (w wieku 17 lat), pokazał mi opakowania leków, które zostały mu zapisane przez lekarza psychiatrę. Były to leki, które podaje się osobom cierpiącym na schizofrenię, lub takim, u których podejrzewa się tę chorobę. Problem w tym, że kiedy trafił do lekarza, jego rodzina nie wiedziała, że od dłuższego czasu pali marihuanę, a on sam zataił ten fakt przed lekarzem. Na podstawie objawów zostały mu zapisane wspomniane leki. Od tamtego czasu zacząłem zwracać szczególną uwagę na charakterystyczne dla innych zaburzeń psychicznych objawy i szukać literatury oraz badań na ten temat.
Okazało się, że już w latach 80. ubiegłego stulecia powstała teza, jakoby kanabinole kilkakrotnie zwiększały ryzyko zapadania na schizofrenię u osób uwarunkowanych genetycznie. W roku 1993 zostały opublikowane pierwsze poważne badania, przeprowadzone przez prof. Petera Allebecka ze Sztokholmu, które wykazały, że kanabinole nie tylko zwiększają ryzyko schizofrenii u osób uwarunkowanych, ale także mogą spowodować tę chorobę u osób, które tych uwarunkowań nie posiadają. W następnych latach pojawiło się wiele badań potwierdzających tę opinię.
Analizując przypadki pacjentów, mogę stwierdzić, że spora ich grupa, szczególnie młodych osób, wykazuje wiele objawów schizofrenopodobnych (schizoidalnych), do których należą m.in.:
- zobojętnienie;
- poczucie pustki;
- zamykanie się w sobie, autoizolacja;
- zachowania przypominające mutyzm (np. milczenie w domu);
- urojenia prześladowcze;
- anhedonia (zanik umiejętności spontanicznego przeżywania pozytywnych uczuć);
- apatia;
- zaburzenia koncentracji;
- zachowania katatoniczne (leżenie bez czucia);
- problemy w obszarze aktywności społecznej (szkoła, rodzina, praca).
Zastosowanie w medycynie
Istnieje wiele badań dotyczących prób zastosowania marihuany (kanabinoidów) w medycynie w celu: łagodzenia nudności po chemioterapii nowotworowej, w leczeniu jaskry, także anoreksji (marihuana ma pobudzać apetyt). Zetknąłem się z publikacjami na temat wykorzystania marihuany w leczeniu stwardnienia rozsianego czy reumatyzmu, choć często narkotyk ten pojawiał się jako alternatywa dla innych leków, a jego użyteczność była traktowana ostatecznie jako hipoteza.
Podsumowanie
Uważam, że dyskusja na temat marihuany może trwać w nieskończoność. Obie strony mogą używać nawet tych samych argumentów w stylu: „badania naukowe nie potwierdzają, że marihuana…” lub „nie zaprzeczają, że marihuana…”, „nie ma dowodów naukowych, że marihuana powoduje…” itp.
Na koniec jeszcze uwaga dotycząca karania za posiadanie narkotyków. Jestem co prawda zdecydowanym przeciwnikiem karania za posiadanie marihuany, ale doniesienia w rodzaju „licealista znalazł się w więzieniu za gram zioła” uważam za wyolbrzymione. Przez 10 lat współpracy z zakładami karnymi takiej osoby, osadzonej wyłącznie za fakt posiadania, nie spotkałem. W programach prowadzonych przeze mnie wzięło udział ponad 350 osadzonych w wieku 18-35 lat, którzy deklarowali się jako używający narkotyków w okresie przed pozbawieniem wolności. Większość nie została skazana za przestępstwa narkotykowe. Chcąc jednak sprawdzić, jaka jest prawda co do karania więzieniem za posiadanie niewielkiej ilości lub określonego rodzaju narkotyków, skontaktowałem się z Centralnym Zarządem Zakładów Karnych i dowiedziałem się, że statystyki dotyczące osadzonych z powodu wyroków za posiadanie narkotyków nie wyszczególniają tych, którzy odbywają karę tylko za posiadanie niewielkiej ilości marihuany. I to by się zgadzało, gdyż spośród uczestników moich zajęć w zakładach karnych, dla ok. 40% posiadanie narkotyków było jednym z kilku lub kilkunastu zarzutów, z których inne dotyczyły m.in. kradzieży, włamań, rozbojów, napadów, paserstwa, niszczenia mienia czy handlu narkotykami.
Ostatnia nowelizacja ustawy antynarkotykowej ma ułatwić rozdzielenie dilerów od użytkowników, którym należy pomóc. Nie oznacza to legalizacji i tego, że wszystko już wolno, ale jest pozytywnym krokiem ku rozsądnym rozwiązaniom w zakresie problemów osób uzależnionych.
To tyle z moich obserwacji i rozważań na podstawie doświadczeń zawodowych. Osobiście nie chciałbym być decydentem, biorącym odpowiedzialność za to, czy w przyszłości marihuana będzie traktowana u nas tak, jak w Holandii, Portugalii czy w Czechach.
Niestety, osoby prowadzące dyskusję, popadają w skrajności. A ucierpią najprawdopodobniej ci najmłodsi, np. 15-letni użytkownicy, którzy już dziś skaczą z radości na myśl o rychłej „legalności” marihuany.
Myślę, że należy pamiętać, iż istotniejsze od tego, czy ktoś uzależnia się od substancji legalnych czy nielegalnych jest to, że potrzebuje pomocy.